wtorek, 3 marca 2015

To nie są spodnie

Posiadanie bloga mnie motywuje. Cóż, taka już jestem, że słomiany zapał to takie trochę moje drugie imię. I właśnie dlatego, niesamowicie cieszę się, że jednak podjęłam decyzję o założeniu, a co ważniejsze, o prowadzeniu bloga. To nie jest blog modowy, a ja nie jestem blogerką modową. I nie planuję być. 
Szycie to moja pasja, hobby, pomysł na siebie, na mój wolny czas. A blog mnie motywuje. Dzięki temu nie przestaję myśleć o szyciu. Kombinuję co uszyję, bo przecież coś trzeba wstawić na bloga! Czasem mi się zdaje, że gdyby nie ten blog i gdyby nie mój zaoczny kurs, już bym nie szyła. Maszynę wyniosłoby się gdzieś i zostałoby tylko wspomnienie. A tak pasja trwa, rozwija się, a ja przyzwyczajam się coraz bardziej...

Część z Was czyta też mojego fanpage'a na Facebooku (TU) i wie, że aktualnie moja maszyna przebywa u mechanika i pewnie do końca tygodnia jej nie dostanę :( 
Więc, aby nie było przestojów na blogu zobaczcie spodnie, a właściwie niespodnie, bo getry (czy jak kto woli - legginsy), które szyłam w wakacje :)




Właściwie to myślałam, że konstrukcja takich spodni jest dużo trudniejsza. A tu się okazuje, że wcale nie! 
Aha, zapomniałam powiedzieć dlaczego tak uparcie twierdzę, że getry/legginsy to nie są spodnie :)
Po pierwsze: bo tak! To część garderoby przeznaczona do uprawiania sportu, można je nosić w domu, na siłowni, jak ktoś lubi biegać (ja lubię :D) to ewentualnie można w nich wyjść z domu. Ale nie zastępujmy normalnych spodni getrami! O, jeszcze można je włożyć do tuniki i wtedy wyjść na ulicę.
Po drugie, jak mi nie wierzycie to otwórzcie poradnik "Radzka radzi..." (moja recenzja TU) na stronie 251 i przeczytajcie to co napisano pogrubioną czcionką: "GETRY I LEGGINSY TO NIE SPODNIE". Koniec tematu :)


Krótko o szyciu. Spodnie to moja zmora, bo wszystkie zawsze mają dla mnie za krótką nogawkę. Pozostaje tylko szycie takich rzeczy (mam, zdaje się w przyszłym semestrze na studiach taki przedmiot jak wf, więc wykrój jeszcze się przyda). Tkanina to, jeśli dobrze pamiętam, trykot albo jersey. Pamiętam natomiast, że kupiłam go 2 metry i tak bezsensownie skroiłam z niego te getry i top na ramiączkach (który kompletnie mi nie wyszedł), że zostały tylko spore fragmenty, z których nic nie da się już zrobić (chyba, że coś mnie olśni) :)

To chyba wszystko. Oj, nie mam dzisiaj weny na pisanie :P Czekam na weekend, bo już od trzech tygodni nie było kursu (po co komu ferie od krawiectwa?). No i czekam na telefon od mechanika i słowa w słuchawce: Pani Doroto, maszyna już do odbioru, szyje jak nowa. :D 

A na koniec tutorial Ani z "Co za Szycie", o której już pisałam przy okazji narzutki (TU). Ja właśnie z niego korzystałam i polecam :D



Pozdrawiam,
Dosia

______________________
FACEBOOK:
https://www.facebook.com/redstrawberrylips/
SKLEP Z KOSZULKAMI:
http://redstrawberrylips.cupsell.pl/

2 komentarze:

  1. Zgadzam się z Tobą, getry (czyli rajty - jak mawia mój mąż) spodniami nie są :)
    Twoje wyszły bardzo ładnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rajty :D Nigdy nie słyszałam takiego określenia, ale bardzo mi się podoba :)

      Usuń

Copyright © 2014 Red Strawberry Lips , Blogger