niedziela, 1 października 2017

Idealnie niedoskonała

Jestem tak idealnie niedoskonały
Że bardziej idealny już nie mógłbym być
Jestem tak perfekcyjnie nieposkładany
Że nie wiem, gdzie podziałem wstyd i chce mi się żyć!*



Tak się akurat złożyło, że tiulowe spódnice kojarzą mi się ze spełnionymi marzeniami. Kojarzą mi się ze szczęściem. Może to kwestia tego, że wcześniej nie miałam na nie ani umiejętności, ani za dużo funduszy. A może po prostu szyłam je w dobrych momentach życiowych.  
I teraz też jest taki moment.

Wiecie jak uszyć idealnie równą spódnicę z koła? Nie da się. Wystarczy delikatnie pociągnąć z jednej strony i już nie jest perfekcyjnie. I to wcale nie oznacza, że nie jest pięknie. 
Ta spódnica to dla mnie taka mała lekcja akceptowania, że nie zawsze musi być idealnie. A zaczęło się już od kupna materiału. W pierwotnym zamiarze miała być to spódnica taka jak dół czarnej sukienki, czyli cztery warstwy po 60 cm każda. I wiecie ile tiulu kupiłam? 2,2 m, brawo ja. Ale nie przejęłam się tym za bardzo. Powiedziałam sobie, nic się nie stało, nie ma co się przejmować, w takim razie zrobię trzy warstwy po 70 cm. Zawsze chciałam mieć też spódnicę midi. I co się wtedy okazało? Że szyjąc czarny tiul, od razu podzieliłam bordowy na pół. Miałam więc dwa kawałki po 1,1 m. Zaśmiałam się sama z siebie i uznałam, że dwie warstwy też będą ok. Ale to jeszcze nie koniec... Miałam już skrojoną podszewkę. Krótszą. Nie wiem jak bardzo, ale na pewno za bardzo. Zaśmiałam się po raz trzeci i dorobiłam karczek w podszewce. Innowacyjnie.


Znacie może felietony Reginy Brett? W Bóg nigdy nie mruga był jeden rozdział zatytułowany "Przygotuj się ponad miarę, a potem daj się ponieść". I ostatnio zrozumiałam jakie to mądre i ważne. Daj z siebie sto procent, ale nie stresuj się, że nie możesz dać więcej. Trochę piszę to sama dla siebie, bo ja zawsze się stresuję. Mam fioła na punkcie planowania życia i perfekcjonizmu. I tak uczę się nie być doskonała. I cieszyć się życiem. I całkiem nieźle mi idzie.







Na koniec powiem Wam, że to chyba moja ulubiona z trzech tiulówkowych realizacji. Z pewnością przyczynił się to tego mój ulubiony bordowy kolor tiulu. Ale tez ilość warstw tworzy kształt idealny. A to oznacza, że jeśli zabiorę się kiedyś jeszcze za tiule to zaoszczędzę na pięciu warstwach. A coś mi mówi, że się zabiorę. Dla porównania pierwsza tiulówka z siedmiu warstw i nowiutka z dwóch. 
A Wam, która podoba się bardziej?

Pozdrawiam,
Dosia

*
Zeus - Idealnie niedoskonały

______________________
FACEBOOK:
INSTAGRAM:
GRUPA:

10 komentarzy:

  1. Też jestem perfekcjonistką i wiem, jak umiemy utrudnić sobie życie :P Spódnica wyszła piękna, nieważne są potyczki po drodze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, to chyba najgorsze, że same siebie zadręczmy, a inni nie widzą różnicy :/

      Usuń
  2. dwie sa naprawde cudne - bardzo piekny jest ten granat. Ksztalty spodnic cudne!!! Nic tylko sie zachwycac!

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna! Ta z dwóch warstw jak dla mnie wygrywa. Mam nadzieje, że kiedyś sama taką uszyje ;))
    malgorzatt.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Też wybrałabym bordową. Mniej warstw tiulu sprawiło, że jest nietypowa, a co za tym idzie, niepowtarzalna:) Ma charakter bardziej codzienny, granatowa kojarzy mi się z większymi wyjściami. Ehh muszę wreszcie się przełamać i stworzyć własną tiulową kreację:)
    Pozdrawiam serdecznie
    Polka-dots.pl

    Pozdrawiam
    polka-dots.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się tak wydaje :D Trzymam kciuki za Twoją, koniecznie pochwal się efektem ;)

      Usuń
  5. Oj tak spódnica z koła to spore wyzwanie. Nawet gdy szyłam koleżance spódniczkę z grubęj i mocno splecionej wełny nie dałoam rady uniknąć wyrównywania linii dołu. Chyba ta bordowa wygrywa w rankingu :) pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe jak wygląda sprawa równania w spódnicy z grubej pianki... Może tam nie trzeba ;)

      Usuń

Copyright © 2014 Red Strawberry Lips , Blogger