Znacie ten nieprzyjemny "uczuć", kiedy jesteście gdzieś spóźnieni? Do pracy, do szkoły, na studia. Ale tak spóźnieni od serca. Żadne dwie, trzy minutki. Powiedzmy, takie konkretne czterdzieści. Wiecie, musicie wejść do sali/klasy/biura i wszyscy będą na Was patrzeć. Że nie da się tak przemknąć po cichu, tak, że nawet nikt nie zauważy, że Was nie było. Musicie przejść przez środek i jeszcze powiedzieć "dzień dobry". To tak się mniej więcej teraz czuję. Dzień dobry!