niedziela, 18 marca 2018

Nie umiem w social media

Ani w blogi, ani w instagramy, ani fejsbuki i fejsbukowe grupy. Serio. Nie umiem. Bo to trzeba ciągle, stale o tym myśleć, pisać, zdobywać czytelników. Sponsorować posty, robić konkursy, robić lajwy, mieć ajfona i chodzić na ładnie wyglądające jedzenie... A moje jedzenie jest takie wiecie, no, zwyczajne. Nie budzę się w makijażu, w śnieżnobiałej pościeli, w której przypadkiem znajduje się też szminka z MACa, perfumy Chanel No. 5 i nowiutki, prenumerowany Vogue. Dawno nie byłam na prawdziwych wakacjach, a już takich z egzotycznym jedzeniem, kolorowymi koktajlami i widokiem lazurowej wody z hotelowego okna, to nigdy. Czy czuję się z tym źle? Otóż nie. Ale sami przyznajcie, jeśli moje życie tak nie wygląda to co mam pokazywać w tych social mediach?



Szczerze mówiąc, chciałabym pisać bloga częściej. Tylko, że traktuję go jak każde inne moje hobby. Bez presji. Robię to kiedy mam na to ochotę. I przede wszystkim robię to dla siebie...

I prawdopodobnie tu tkwi sekret niepopularności wszystkich moich kanałów w social media. Pokazuję to co chcę i kiedy chcę, a nie to czego oczekują followersi. Mam niespójny kolorystycznie instagram i brak sponsorowanych postów na fejsie. I fajnie.
Porobiło się w tym świecie coś dziwnego. 
"Kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy za pieniądze, których nie mamy żeby zaimponować ludziom, których nie lubimy." A potem pokazujemy to na instagramie: #instagood #instamood #summervibes. A wszystkie te zdjęcia są takie same...

Dlatego ja dalej będę sobie sobą. Nieinstagramową. Będę sobie szyć ubranka, które podobają się przede wszystkim mi. A potem będę je nosić, albo nie. Robić zdjęcia na bloga (chyba, że nie wyjdą) i publikować bez presji.


Ta spódnica jest takim trochę przejawem mojego życia po swojemu. Przecież ja doskonale sobie zdaję sprawę, że tiulówki były modne dwa lata temu, a teraz nosi się plisowane midi. kraty i ogólnie 90' style. I wiecie co? I nic. Ja uszyłam trzecią tiulową spódnicę. Bo lubię, bo mogę, bo tak.
To chyba tak już ze mną jest, że jeśli coś mają wszyscy, to ja tego nie chcę... Ale to temat na zupełnie inny tekst.

Kilka słów o samej spódnicy? W zasadzie szyłam ją tak samo jak jej bordową poprzedniczkę. Z tym, że darowałam sobie karczek w podszewce, bo tym razem skroiłam dobrze.


Jeśli ktoś z Was żyje tak samo jak ja, całkiem nie po instagamowemu - pjona! A Ci z Was, którzy naprawdę mają takie białe meble, piękne kawy i buty w pościeli - podziwiam, ale za nic bym się nie zamieniła. Bo im piękniejsze jest moje życie, tym mniej mam czasu się nim dzielić z internetami.
A ostatnio naprawdę jest pięknie.

Pozdrawiam,
Czytaj dalej »
Copyright © 2014 Red Strawberry Lips , Blogger