niedziela, 6 maja 2018

Jak nie zacząć szyć

Kadr z filmu Made in Dagenham (2010), reż. Nigel Cole
Czytałam niedawno post na jednym z szyciowych blogów. Dotyczył on błędów popełnianych przez początkujące krawcowe. A właściwie podawał kilka rad jak zacząć przygodę z szyciem. Przeczytałam go i pierwszą moją myślą było - Bogu dzięki, że trafiłam na to dopiero teraz!
Poszperałam trochę w internetach i takich artykułów znalazłam mnóstwo. I w zasadzie w każdym było to samo. 
Ja, zanim zaczęłam szyć, zajrzałam na jeden blog, gdzie przeczytałam jak uszyć spódnicę z koła, a później zignorowałam połowę tamtych rad. I wcale tego nie żałuję. Dlatego dzisiaj o tym gdzie bym była gdybym 4,5 roku temu słuchała typowych rad dla początkujących...

1. Zacznij od poszewek i obszycia obrusu. 
Gdybym zaczęła od obrusu, na obrusie bym skończyła. A dlatego, że czułabym, że nie robię nic fajnego, ani użytkowego (miałam 18 lat, nie potrzebowałam stołu w pokoju). Ja zaczęłam od koronkowego etui na telefon, małego fartuszka i spódnicy z koła z osobną halką podszytą tiulem. 
No tak, próby ściegów też warto zrobić, choć nie wydaje mi się żeby trzeba było poświęcić na to więcej niż godzinę. 

2. Szyj ze starych prześcieradeł. 
Trzeba przyznać, że jest w tym jakiś sens. Pewnych źle skrojonych rzeczy nie da się już uratować. Ale co jeśli pierwsza rzecz Ci się uda, a będzie zrobiona z brzydkiej podszewki? Kiedy zaczynałam poszłam do tych drogich sklepów z tkaninami, żeby wybrać idealnie taki materiał jaki mi się marzył. Dzięki temu groszkową spódnicę noszę do dziś. 

3. Przy wykroju uważaj na każdy milimetr! 
I pilnuj każdego nacinka, każdej cyferki, każdego oznaczenia.
To by mnie przeraziło nie na żarty. A co jeśli ten wykrój na materiale się przesunie o 2 mm, przecież ja nie umiem tak precyzyjnie, jeśli mi nie wyjdzie, a jeśli będzie krzywo? Chyba lepiej schować się pod kocyk i włączyć serial. 

4. Dekatyzuj. 
To jest chyba mój ulubiony punkt, bo piszą o nim wszyscy, wszędzie. Tak jak o odwieszaniu spódnicy z koła. Szkoda, że nie wszyscy piszą dlaczego. (Ano dlatego, że wiele materiałów się kurczy, a spódnica z koła się wyciąga i potem trzeba ją i tak wyrównać!)
A teraz napiszę coś za co powinno mi być trochę wstyd i chyba poleci na mnie morze hejtu. Nigdy nie piorę tkanin przed krojeniem. Czasem prasuję z parą, ale też nie zawsze. 
Powodów jest kilka. Po pierwsze z lenistwa i braku czasu. Czasem kiedy kupuję materiał chcę od razu z niego szyć. Po drugie, boję się, że materiał wrzucony do pralki mi się popruje. Po trzecie, materiały kupione ze sklepu są sztywniejsze. Dużo łatwiej szyje się coś co jest sztywne, niż coś co ucieka spod palców. Po czwarte, raczej nie szyję z wiskozy, ani tym podobnych materiałów, a to one najczęściej się kurczą. Po piąte, jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby coś mi się na tyle skurczyło żebym miała nauczkę. 
Mój osobisty wyjątek stanowią tiule, które zawsze "wyparowuję", czyli prasuję z parą.
I to tyle. Ja uparcie nie dekatyzuję. I nie jest mi z tym specjalnie źle. 

5. Fastryguj.
Fastrygowanie to drugi, obok dekatyzowania, proces, który zawsze pomijam. W całym swoim szyciowym życiu robiłam to tylko na kursie szycia i to też policzyłbym na palcach jednej ręki. Uważam to za stratę czasu, szpilki w zupełności mi wystarczą.

6. Przemyśl wszystko dziesięć tysięcy razy.
To czy szablony są ułożone w dobrą stronę, czy nic się nie przesunęło, czy został uwzględniony zapas na szwy, czy to wszystkie elementy, a także czy na pewno chcesz się bawić w to całe szycie.
I chociaż zgadzam się z tym żeby podczas szycia myśleć co się robi, to jednak niemal za każdym razem staję nad ułożonym na materiale wykrojem i po kilku minutach wpatrywania się w niego stwierdzam: YOLO... i tnę.

7. Załóż segregator i miej wszystko w jednym miejscu.
Ja swój mam, wykroje podpisane, opisane i w koszulach. Mam też w niego włożone mnóstwo osobnych fragmentów wykrojów, które nie do końca wiem do czego służą. Zapodziane stójki i szablony na rękawy, plisy i odszycia, a każda do czego innego. A jak czegoś potrzebuję, bo chcę to powtórzyć to szukam między książkami i w miejscach, w których się ich znaleźć nie spodziewam. I zwykle znajduję.

8.  Czytaj, pytaj, rejestruj się, zapisuj piny i spędzaj więcej czasu czytając o szyciu niż szyjąc. 
Początkującej krawcowej przydadzą się dobre rady i wsparcie. O ile oczywiście czas przeznaczony na czytanie o szyciu nie wypiera całkiem szycia. To tak jak ze wszystkim. Jeśli chcesz ładnie rysować - rysuj. Jeśli chcesz grać na jakimś instrumencie - graj. Nie osiągniesz tego o czym marzysz, jeśli tego nie robisz.


Mam nadzieję, że nikt nie poczuje się tym tekstem urażony. Wszystkie przedstawione rady, w gruncie rzeczy są bardzo mądre i jeśli ktoś fastryguje, dekatyzuje i jest superdokładny to z pewnością bardzo dobrze o nim świadczy i jest świetnym materiałem na krawca/krawcową.

Ale jeśli tego nie robi, to nie koniec świata. Wiecie to jest tak, że ja jestem bardzo za promowaniem poprawnych sztuk krawieckich. Uważam, że zbrodnią jest używanie kleju na gorąco, a uwielbiam szycie ręczne i nawet czasem podkładałam brzegi krytym ręcznym ściegiem.
Jest w krawieckim świecie pewna szyjąca vlogerka, która na fejsikowych grupach nie cieszy się dobrą sławą, ponieważ promuje nie do końca zgodne z zasadami krawieckimi, pomysły. Rozumiem oburzenie, ale też muszę przyznać, że nauczyłam się od niej najważniejszej rzeczy. Że szycie wcale nie musi być takie trudne i powinno sprawiać nam radość, a nie dołować, że coś zrobiło się źle.
Chciałabym w tym felietonie przekazać jedną bardzo ważną myśl. Szycie jest dla ludzi, tylko ktoś kto nic nie robi nie popełnia błędów.
A największym przeciwnikiem sukcesu wcale nie jest lenistwo, ale strach.

Pozdrawiam,
Czytaj dalej »
Copyright © 2014 Red Strawberry Lips , Blogger