wtorek, 22 marca 2016

Zawód: krawcowa

Dostaję od Was w komentarzach, czy w prywatnych wiadomościach na Facebooku sporo zapytań o to, czy jestem samoukiem, czy gdzieś się krawiectwa uczyłam. A jeśli się uczyłam to gdzie i czy polecam. Dzisiaj postanowiłam opowiedzieć kilka słów o tym jak to ze mną było. 

Co to jest i dlaczego się na to zdecydowałam?

Moja przygoda z krawiectwem rozpoczęła się w styczniu 2014 roku i trwa w najlepsze. Zaczęła się wraz z kupnem pierwszej maszyny. Szyłam sama przez pierwsze 7 miesięcy. I popełniłam mnóstwo błędów. Od września zapisałam się na kurs krawiecki. Właściwie nie jest to kurs stricte krawiecki, a zaoczny kurs kwalifikacyjny na technika technologii odzieży.

Gdzie to jest? 

Ja swój odbyłam w Centrum Kształcenia Ustawicznego nr 1 w Bydgoszczy. Ale spokojnie, znajdziecie je także w innych miastach, wystarczy trochę poszukać. 

Ile to trwa?

Kurs składa się z trzech kwalifikacji zawodowych. Po pierwszych dwóch latach odbywa się egzamin na kwalifikację A.12 - wykonywanie usług krawieckich. Po pół roku jest kolejny egzamin. Kwalifikacja A.48 - projektowanie wyrobów odzieżowych. I jeszcze pół roku, kolejny egzamin. Kwalifikacja A.49 - organizacja procesów wytwarzania wyrobów. Trzy lata, trzy egzaminy. Po zdaniu wszystkich otrzymuje się tytuł technika technologii odzieży. Po pierwszym - zawód krawca.
Jednak od 1 września 2016 zmieniają się kwalifikacje. Po dwóch latach będzie można zostać technikiem przemysłu mody. Jak będzie to wyglądać w praktyce - nie mam pojęcia. Z tego co wiem, to tylko kwestia nazwy.   

Ile to kosztuje?

Kurs jest bezpłatny. Prawie. W praktyce płaciłyśmy tzw. rodzicielskie (mimo, że każda uczestniczka była dorosła). W mojej szkole składałyśmy się po 50 zł na rok, czyli dwa lata kursu kosztowały 100 zł. Dlaczego rodzicielskie w darmowej szkole? Szkoła zapewnia nam nici, spory wybór guzików i podszewek, czasem zamki błyskawiczne, materiały do egzaminów próbnych, kserówki zadań egzaminacyjnych, łamałyśmy też igły w maszynach. Bądźmy poważni. Sto złotych za tyle ile ofiaruje taka szkoła to naprawdę niewiele
Inaczej miała się kwestia materiałów, z których szyłyśmy. Szkoła oferuje pewien wybór tkanin, z których spokojnie mogłyśmy korzystać (10 zł za uszytek, bez względu czy zużyjemy 60 cm czy 3 m). Skorzystałam z tej opcji przy szyciu spódnicy. Później miałam już wyższe wymagania i sama kupowałam materiały.
Oprócz tkanin, same kupowałyśmy też papier do kopiowania wykrojów (w hurtowych ilościach, więc dużo, dużo taniej niż za jeden arkusz w sklepie papierniczym) i własne akcesoria krawieckie. Ale to ostatnie chyba nikogo nie dziwi. O akcesoriach i moim krawieckim niezbędniku mam zamiar napisać osobny post. 

Czytaj dalej »

czwartek, 10 marca 2016

Żyję i szyję

Ależ wstyd, że przez trzy miesiące na blogu nie pojawił się żaden post... Mam na swoje usprawiedliwienie wiele. Naprawę wiele. Zaczynając od życiowych zawirowań, poprzez pracochłonność wykonywanego projektu, brzydką pogodę i na braku czasu kończąc. Przestrzeń blogowa niechybnie ucierpiała.  Ale pasja nie ucierpiała. Szycie jest ważne jak nigdy wcześniej. O czym wkrótce Wam opowiem. Ale zanim to nastąpi przedstawiam Wam drugą marynarkę jaką w życiu uszyłam. Model 120 z Burdy 10/2003.


Czytaj dalej »
Copyright © 2014 Red Strawberry Lips , Blogger