
Był zimny, jesienny dzień. Jeden z tych, które zapowiadają najgorszą odmianę zimy. Wilgotną, przenikliwą i trwającą bez końca. Zatrzymałam się by zajrzeć do maleńkiej księgarenki, przytulonej do murów starego kościoła. Zimne, grube mury renesansowej budowli w środku miasta - dla mnie miejsce niezwykłe. Stanęłam naprzeciwko masywnych, czarnych drzwi i weszłam do środka. Niczego nie szukałam, niczego...