Usłyszałam niedawno, że na moich ostatnich zdjęciach na blogu zawsze wyglądam tak samo. Że zmieniają się tylko ubrania. Niby to o ubrania tutaj chodzi, nie? Ale trochę się przejęłam i żeby nie być posądzoną o to, że zawsze mam taką samą minę - udowadniam, że potrafię zrobić z twarzą coś innego. Myślicie, że ujdzie?
Dzisiaj są zdjęcia, spódnica i wesoła ja.
Spódnica, którą Wam dzisiaj pokazuję sprawiła mi dużo przyjemności. To takie proste szycie, które nie wymaga za dużo myślenia, a jak się to zrobi precyzyjnie to efekt jest nawet zadowalający. A ja bardzo lubię takie proste, basicowe formy, które potem można ubrać praktycznie do wszystkiego i niemal na każdą okazję. Zdecydowanie nie jestem typem fashion. I całkiem mi z tym dobrze.
Dlatego powstała kolejna spódnica z kontrafałdami. Taka jak błękitna i trochę podobna do dzianinowej. Powiem więcej, Tego dnia uszyłam jeszcze jedną taką, różniącą się od tej tylko materiałem i długością.
Obserwuję u siebie trochę takie fazy na jeden model, który rozszywam w kilku wersjach, aż go umiem naprawdę dobrze i mi się znudzi. A właściwie to większość ubrań, które szyję - szyję przynajmniej po dwa razy. Ależ ja jestem monotematyczna. Muszę znaleźć czas na całkiem nowe ubrania.
Dlatego powstała kolejna spódnica z kontrafałdami. Taka jak błękitna i trochę podobna do dzianinowej. Powiem więcej, Tego dnia uszyłam jeszcze jedną taką, różniącą się od tej tylko materiałem i długością.
Obserwuję u siebie trochę takie fazy na jeden model, który rozszywam w kilku wersjach, aż go umiem naprawdę dobrze i mi się znudzi. A właściwie to większość ubrań, które szyję - szyję przynajmniej po dwa razy. Ależ ja jestem monotematyczna. Muszę znaleźć czas na całkiem nowe ubrania.
Jeśli chodzi o samo szycie, to jak zwykle użyłam tutaj manekina, na którym upięłam ośmiocentymetrowe kontrafałdy. Po bokach i środkiem tyłu są szwy, a z tyłu wszyłam zamek kryty. Niestety nie podkleiłam paska, bo... nie miałam flizeliny (a wyprawa do sklepu z tkaninami zajęłaby zbyt długo). Jak widać - da się. Dół jest obrzucony overlockiem i przeszyty na maszynie. Rozwiązanie ekspresowe. Całość zajęła mi nie więcej niż 4 godziny.
Szkoda, że na zdjęciach nie widać pięknego wzoru tkaniny, bo on naprawdę robi robotę. Gdybym miała go nazwać, powiedziałabym, że to żakard. Pokazywałam go już na moim instagramie, na którego serdecznie Was zapraszam. A na zbliżeniu materiał prezentuje się tak. Zgadnijcie co powstało z tego złotego...?
Krótkie podsumowanie jest takie, że to ładna, prosta spódniczka, a ja umiem ustawić się do zdjęcia inaczej. Jak Wam się podoba?
Pozdrawiam,
Dosia
______________________
FACEBOOK:
INSTAGRAM:
GRUPA:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz