sobota, 30 listopada 2019

Jak szycie zmieniło moje życie - felieton na 5 urodziny bloga

27 listopada 2014 roku opublikowałam pierwszy post na tym blogu. Celowo nie był to tekst w stylu "cześć, to ja i mój blog", bo od zawsze uważałam to za słaby początek. Napisałam o tym dlaczego warto szyć. A dzisiaj, pięć lat później opowiem Wam o tym jak szycie zmieniło moje życie.


Chyba dzisiaj po raz pierwszy powiem też dlaczego w ogóle założyłam bloga o szyciu. Jeśli spodziewacie się odpowiedzi, że chciałam się dzielić ze światem swoją pasją to... nic bardziej mylnego ;)
Bloga założyłam będąc na pierwszym (i ostatnim) roku studiowania filologii polskiej. Miałam taki przedmiot jak technologia informacyjna, który nie za wiele się różnił od zwyczajnej "informatyki" w liceum. Ale wykładowca już od października uprzedzał nas, że na zaliczenie trzeba będzie prowadzić blog... 
A że byliśmy studentami polonistyki miały to być strony związane z naszym kierunkiem, np. o literaturze w pozytywizmie. I wydało mi się to najnudniejszym pomysłem na świecie. Istniała jednak pewna furtka. Tematyka mogła być inna, jeśli ktoś prowadził bloga wcześniej. 
I jak już się pewnie domyślacie, ja chciałam być po prostu sprytna i założyć bloga chwilę wcześniej po to, aby nie musieć pisać na temat, który mnie nie porywał.
Szkołę szycia zaczęłam kilka miesięcy wcześniej, dlatego blog o szyciu wydał mi się dużo lepszym pomysłem. I tak oto powstało Red Strawberry Lips
Wymyślanie nazwy zajęło mi chyba zdecydowanie za mało czasu, bo nigdy do końca mi się nie podobała. Chciałam nazwać się redlips, bo przy okazji zaczynałam się też lubić z czerwoną szminką. Ale taki blog już jest. Szkoda, że nadal istnieje i nie ma na nim nic prócz czterech postów napisanych osiemnaście lat temu...
Ostatecznie do nazwy dodałam strawberry, bo... lubię truskawki. Aż jest przykro pisać o genezie tej nazwy. Ale co tam, wytrwałam tu pięć lat, nie czas zaczynać blogowanie od nowa.

Ale wróćmy do głównego tematu. Jak szycie zmieniło moje życie? Całkiem.

Szycie mnie ukierunkowało. 
Wcześniej nie miałam pojęcia o tym co chcę robić jak dorosnę. Pisałam o tym trochę w poście "O tym jak Dosia została krawcową". Nie wiedziałam czym mogę się zajmować, ale kiedy poznałam szycie, nauczyłam się co nieco, poczułam się z tym dobrze. To było coś co mi wychodziło, wiele ludzi chwaliło moją pracę. I wcale nie nagle zdałam sobie z tego sprawę. To nie było olśnienie. To był proces. Ciąg decyzji, moich i innych. Dostawałam pracę w takich, a nie innych miejscach. Najpierw odzieżowa sieciówka, potem szwaczka, pracownia sukien ślubnych, znowu szwalnia, ale tym razem już na przygotowaniu produkcji i technolog odzieży. A wszystko dzięki temu, że 6 lat temu uszyłam sobie spódnicę.

Blog zwiększył moje szanse na pracę. 
Ten punkt łączy się z poprzednim. Samo szycie ukierunkowało moją ścieżkę kariery. Wiedziałam, w którym kierunku chcę się rozwijać. Ale nic nie przychodzi samo. Poza umiejętnościami musiałam mieć też szansę je udowodnić. Blog stał się moim portfolio. Dzięki niemu byłam kandydatem, który pokazywał coś więcej niż suche CV. Pozwolił mi wyrazić więcej niż byłabym w stanie na kilkugodzinnym "dniu próbnym".

Stałam się kimś z pasją. 
Czy to nie frustrujace, kiedy poznajesz nowych ludzi i oni pytają czym się interesujesz, a Ty zdajesz sobie sprawę, że tak naprawdę nie interesujesz się niczym? Netflix jest cudownym wypełnieniem czasu, ale jednak powiedzieć, że to "pasja" brzmi jak przegrać życie.
Ale kiedy mówię, że umiem szyć ubrania - staję się od razu kimś, kto potrafi coś więcej, coś niespotykanego, niezwykłego. O tym też już trochę pisałam w felietonie o byciu "Krawcową w XXI wieku"
Zawsze to jakiś punkt wyjściowy. Mimo, że nie umiem już mówić o tym tyle co kiedyś, nadal jest to hobby, które wymieniam na pierwszym miejscu. A dalej jakoś rozmowa idzie.

Poznałam ludzi podobnych do mnie.
Głównie wirtualnie, ale na żywo też. Poznałam twórczynię sukienkowej marki odzieżowej, projektantki i projektantów sukni ślubnych. I krawcowe, i szwaczki. I samouków, i hobbystów, i profesjonalistów. Ludzi z pasją i trochę już wypalonych. I chociaż PR tej branży bywa czarny, to można spotkać wiele niezwykłych osób.


Więc gdybym miała podsumować te pięć lat blogowania jednym zdaniem to brzmiałoby ono:
Było warto.


Pozdrawiam,
Dosia

______________________
FACEBOOK:
INSTAGRAM:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Red Strawberry Lips , Blogger