Ach te komedie
romantyczne... Wiesz, że są po prostu głupie, ale wracasz do nich
zawsze jak masz PMS, pada deszcz, śnieg, albo wieje wiatr. Albo
zerwiesz z chłopakiem, albo po prostu się z nim pokłócisz.
Komedie romantyczne – lek na całe zło. Podnoszą na duchu,
otulają serduszko i przywracają wiarę w PRAWDZIWĄ miłość...
A przy okazji mogą
nieźle namieszać w głowie. Dzisiaj o pięciu złych
rzeczach, których uczą komedie romantyczne.
- Że się domyśli...
Mama zawsze powtarzała
mi, że mężczyźni się nie domyślają. I kobiety starsze ode mnie
też to mówiły. To jest prawda stara jak świat. Ale filmy
romantyczne nadal uważają, że wcale nie, że oni się jednak
domyślają. Ale oczywiście dopiero na koniec filmu. Przypadkowo
ktoś im rzuci słowo klucz i magicznie WIEDZĄ.
Problem jest taki, że
nafaszerowane romantyczną ściemą zaczynamy oczekiwać, że Ci
realni mężczyźni też się domyślą i kiedy powiemy odejdź i
zaczniemy uciekać, oni jednak będą wiedzieć, że powinni złapać
za rękę, przyciągnąć do siebie i powiedzieć, że nigdy
Cię nie zostawię, kocham Cię najbardziej na świecie, i tak dalej, i tak dalej...
Ale
tak jest tylko w filmach. Wiecie jak jest w rzeczywistości? Która z
nas nigdy nie wyszła bez słowa trzaskając drzwiami, dając do
zrozumienia: nie chcę Cię widzieć,
ale myśląc: pobiegnij za mną!
Ale
żaden nigdy nie pobiegł. Wiecie dlaczego? Bo żaden nie siedział w
naszych głowach i nie miał pojęcia czego naprawdę chcemy. Plus,
nie naoglądał się tyle romansów żeby wiedzieć, że kiedy Blair
mówiła, że nie będzie razem z Chuckiem to tak naprawdę bardzo
chciała.
- Że nazwie gwiazdę Twoim imieniem....
…albo
kupi bilet na najdroższy lot, totalnie w ostatnim momencie żeby
tylko złapać Cię na lotnisku. Przyleci na koniec świata, wyłoni
się z mgły. Kupi broszkę za trzy swoje pensje, bo przypominała Ci
broszkę Twojej babci. Albo wykupi Ci pół hotelu, który należy do
Twojego byłego, żebyś mogła się zemścić.
Życie
nie składa się z wielkich gestów. Owszem, czasem super ich
doświadczyć, ale nie można traktować ich jako wyznacznik
prawdziwej miłości. Życie składa się z tych małych drobnych
rzeczy. Szczerze, wolę dwadzieścia herbat z sokiem malinowym, gdy
jest mi zimno, niż nierealnie wielki gest i dramy jak w filmach.
- Że nie trzeba rozmawiać...
No
bo po co? Przecież na końcu on i tak się DOMYŚLI. To jak bardzo
bohaterowie filmów ze sobą nie rozmawiają jest przyczyną moich
najwiekszych frustracji jako widza. Połowa konfliktów i problemów,
a w sporej części i całe fabuły by się posypały gdyby
bohaterowie po prostu powiedzieli co czują, albo jaki mają problem. Zamiast tego, wolą
powiedzieć wszystko ok,
albo odwrócić się i nie powiedzieć nic.
I niby wszyscy wiedzą, że związek musi opierać się na rozmowie,
że trzeba mówić o tym co się czuje, czego się potrzebuje i
oczekuje. Ale czemu nikt nas tego nie uczy?! A gdyby tak filmy
poruszające jakieś problemy, przy okazji pokazywały jak taki
problem przepracować, jak zacząć rozmowę, jak ją pokierować.
Oczywiście, pewnie byłoby to nudniejsze niż smutne patrzenie jak
bohaterowie się rozstają, a potem wielkimi gestami do siebie
wracają. Ale czy wszystkim nam nie byłoby łatwiej, gdybyśmy
naprawdę wiedzieli jak o trudnych rzeczach mówić?
- Że przeznaczenie zrobi za Ciebie wszystko...
Bo przecież jeśli coś jest komuś pisane to jest pisane i koniec. Rozstanie? No cóż, nie było im przeznaczone być razem. Ale jeśli tylko los chce aby byli razem to choćby nie wiem co, zawsze będą na siebie wpadać i do siebie wracać, bo to magiczne przeznaczenie...
Ludzie kochani to tak nie działa! Związek to jest praca, kompromisy, trudne rozmowy, mówienie o swoich potrzebach, ranach i oczekiwaniach. A nie przeznaczenie, czy loteria, w której jak się ma szczęście to się wygrywa.Słyszeliście żeby ktoś po tym jak nie dostał awansu powiedział: no cóż, nie było mi to przeznaczone.
Ja też niespecjalnie. Za to jak wpiszecie w google "miłość przeznaczenie" to wyskoczy Wam mnóstwo ckliwych tekstów na stockowych obrazkach o tym jak to miłość zawsze znajdzie drogę, a jak ktoś jest sobie pisany to żaden sztorm i burza tego nie zmieni...
Wiecie co jeszcze jest złe w wierze we wszechmogące przeznaczenie w miłości? Przekonanie, że miłość nie wybiera. Bo przecież to ten los decyduje, a nie my, prawda? Nieprawda. Nie wybiera to się rodziców, ale człowieka z którym się chce budować związek na całe życie to się akurat wybiera.
- Że zdrada czasem jest spoko...
Last, but not least. A
właściwie najważniejszy punkt tego tekstu, który zainspirował mnie do całego tego tekstu. Filmy i książki
romantyczne (bo one też mają sporo na sumieniu) notorycznie
wmawiają nam, że zdrada ogólnie jest bardzo niefajna, ale jeśli
tylko główna bohaterka jest tą fajną, a ta druga jest
okrutna, zła i podła to zdrada jest spoko. Tak szczerze,
zastanówcie się ile filmów/książek opiera się na tym motywie.
Pamietam,
kiedyś czytałam pewną różową książkę, w której główna
bohaterka była prywatnym detektywem i zajmowała się znajdowaniem
dowodów zdrad niewiernych mężów. Aż w końcu poznała jakiegoś
kolesia i się w nim zakochała. Oczywiście miał żonę, która ową
detektyw wynajęła. I tradycyjnie, autor sugerował, że czytelnik
ma kibicować związkowi głównej bohaterki i żonatego mężczyzny.
I w takim przypadku zdrada (spoiler alert), do której doszło, była
cudowna i piękna, bo przecież oni się kochali! Jak mnie to oburza
to nie macie pojęcia...
A Wy co myślicie o komediach romantycznych? Kochacie bezkrytycznie, czasem Was wkurzają (jak mnie), czy nie tolerujecie wcale?
Pozdrawiam,
Dosia
______________________
FACEBOOK:
INSTAGRAM:
Mądre słowa
OdpowiedzUsuńTak samo uważam że to są mądre słowa.Tylko,dlaczego tak mało komentarzy jest pod tym wątkiem.
OdpowiedzUsuń¯\_(ツ)_/¯ Pewnie mało osób przeczytało :D
UsuńJa się nie zgodzę z ostatnim punktem. Dla głównej bohaterki może i zdrada była piękna i cudowna, a ciekawe jaka była dla partnerki mężczyzny. Zdrada nigdy nie jest dobra, bo zawsze ktoś na tym cierpi. Mężczyzna zdradził żonę z główną bohaterką, to dlaczego za 3 lata ma nie zdradzić bohaterki ze sprzedawczynią z pobliskiego marketu? Tu nadal będzie fair?
OdpowiedzUsuńWiesz, ten post nazywa się "5 złych rzeczy, których uczą komedie romantyczne", więc jakby ja też uważam, że pokazywanie zdrady jako coś dobrego jest złe i szkodliwe ;)
UsuńW pełni zgadzam się z przedstawionymi wiadomościami!
OdpowiedzUsuń